I have come to reclaim Rome, for my people!
Zanim wejdziesz na arenę zmagań gladiatorów, przydałaby się dobra zagrywka marketingowa w postaci wymyślenia sobie jakiegoś przydomka. Maximus, Spartakus, Leonidas, a może Robertus, Wojtus czy Marcimus? To powinno wystarczyć, żeby już na samym początku z lekka onieśmielić przeciwnika. Potem już tylko pot i łzy. Ale podobnie jak w Twojej pracy, jeśli włożysz w coś dużo wysiłku i starań, to zbierzesz tego plony. Stawka jest wysoka – możesz zostać bohaterem swojej firmy, firmowym gladiatores.
Wyjdź na arenę! Porwij tłum, a kiedy to zrobisz, Cezar być może dotknie twego ramienia i Cię uwolni. Walcz, przeżyj, zdobądź szacunek Koloseum.
Dajcie się wciągnąć w gladiatorowanie! Zawody niby proste: dwie osoby stają naprzeciwko siebie na wąskich dmuchanych podestach, uzbrojonych w miękką maczugę. Ich głowy chroni zaś kask. Zadanie wydaje się pozornie łatwe i jedynie siłowe – wystarczy strącić przeciwnika z podestu. W rzeczywistości zadanie wymaga więcej sprytu niż siły.
Dlaczego? Przekonajcie się sami! Walki gladiatorów to bez wątpienia atrakcyjny punkt w programie imprezy integracyjnej, który może być połączony z turniejem olimpijskim czy innymi rozgrywkami.
A może impreza w stylu starożytnego Rzymu? Mężczyźni w zbrojach i spódniczkach lub długich szatach? Kobiety w zwiewnych sukniach? Każdy z wieńcem oliwnym na głowie?